"Żyj odważnie,
żyj dobrze,
po prostu żyj ..."Will był dla Lou wszystkim, stał się dla niej celem i sensem życia. Kiedy odszedł, pozostawił dziewczynę z poczuciem pustki, z wyrzutami sumienia, że może zrobiła coś nie tak, że jej miłość nie była wystarczająca, aby Will dalej chciał żyć. Stara się, podróżuje, jest odważna, jednak to i tak za mało. Miota się, czuje że zawiodła, nie tyle samą siebie, ale ukochanego. Lou próbuje zachować choć pozory normalnego życia, kupuje mieszkania w Londynie, pracuje w kawiarni, aż do czasu, gdy pewnego wieczoru po wypiciu kilku lampek wina spada z piątego piętra. Żyje, choć inni uważają, że chciała popełnić samobójstwo. Odtąd jej życie staje się jeszcze dziwniejsze. Pojawia się przystojny ratownik Sam i kołatanie serca, ale przede wszystkim wielka obawa przed zaangażowaniem. Poznajemy też Lily - nastoletnią córkę Willa, której Lou chce za wszelką cenę pomóc. Mamy do czynienia z próbą nauczania się jak żyć po stracie kogoś bliskiego, z trudnymi relacjami rodziców z nastolatkami, z problemami braku akceptacji itp.
"Kiedy odszedłeś" to wielowątkowa historia, pełna całej gamy emocji i uczuć. W jednej chwili śmiejemy się, a w drugiej w naszych oczach pojawiają się łzy, czasem jesteśmy zbulwersowani i zaskoczeni zarazem. Nie jest ona tak wspaniała jak "Zanim się pojawiłeś", jednak ma też swój przekaz.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz