środa, 2 listopada 2016

"Śnieżny wędrowiec" Elisabeth Herrmann


Kiedy skończyłam czytać poprzednią książkę tej niemieckiej autorki miałam zabrać się za coś zupełnie innego. No właśnie miałam. Elisabeth Herrmann pokrzyżowała moje plany, bowiem byłam strasznie ciekawa, co też zaoferuje w "Śnieżnym wędrowcu". Nie mogłam się jej po prostu oprzeć. Byłam ciekawa jaką ilością emocji, wrażeń poczęstuje mnie Autorka, i jak w ostatecznym rozrachunku "Śnieżny wędrowiec" wypadnie na tle swojej poprzedniczki, która powaliła mnie na kolana. Ale zacznijmy od nakreślenia fabuła, a potem przejdę do moich odczuć. Zaczynajmy...
"Postanowił czekać. Jeśli będzie pewny, że jest bezpieczny, pełen ufności wyjdzie na polanę. Tak często razem w to grali. Z ciemności wyłonił się cień. Poczuł łzy na twarzy. Przypomniał sobie zwłoki pod plandeką, krew na rękach. Jego syn mu zaufał. Szare oczy spojrzały w jego stronę i od razu go rozpoznały. Przyłożył karabin do ramienia, pociągnął za spust i strzelił."

Przed czterema laty doszło do porwania dziewięcioletniego chłopca, syna chorwackiej sprzątaczki i biologa. Sprawa Darija Tudora trafiła w ręce ręce policji, jednak utkwiła w martwym punkcie. Do chwili, gdy po czterech latach od zgłoszenia porwania znaleziono w lesie ludzki szkielet. Sprawę wznowiono, a na jej czele stanął nadkomisarz policji kryminalnej Lutz Gehring. Badając szkielet Dariji odkryto nowe dowody, chłopiec niedługi czas przed śmiercią miał złamane żebra i wybite górne siekacze. Takie odkrycie popycha sprawę do przodu, pozwala zadać o wiele więcej pytań i wysnuć nowe przypuszczenia. 
Oczywiście w "Śnieżnym wędrowcu" nie mogło zabraknąć charakternej policjantki Saneli Beary. Również ona zostaje włączona do śledztwa, ma działać pod przykryciem i wejść do domu zamożnej rodziny Reinartzów, gdzie wcześniej pracowała matka porwanego chłopca. Śledztwo małymi kroczkami posuwa się na przód, pojawiają się pierwsi podejrzani i motywy zabójstwa, jednak rozwiązanie zagadki nie jest takie jakbyśmy mogli sądzić. 
"Czasem... Darijo powoli ode mnie odchodzi, każdego dnia po trochu, coraz bardziej. Chciałabym go zatrzymać, ale robi się coraz bardziej jasny i blady, jak gdyby znikał w samym środku białego pola albo wnikał w białą pustkę. Przypomina mi śnieżnego wędrowca."
Po przeczytaniu "Śnieżnego wędrowca" nasunęła mi się myśl, że Autorka doskonale wodziła mnie za nos. Najpierw ten tajemniczy prolog, z pościgiem w lesie i zabójstwem ukochanego dziecka przez Darko, później ten szkielet znaleziony właśnie w tym miejscu, mnóstwo dowodów obciążających właśnie tą a nie inną osobę. Jednak to wszystko wydaje się zbyt proste, zbyt przewidywalne. Z drugiej strony mamy nagłe małżeństwo matki Darija ze swoim pracodawcą, tajemniczą umowę między tą dwójką, wszystko kręci się gdzieś wokół pieniędzy, ale nie jest powiedziane wprost. I jeszcze jedna sprawa synowie Reinartza i dziewczyna starszego z braci. Motywów zbrodni jest co najmniej kilka, ale który jest właściwy i czy to na pewno było zabójstwo z premedytacją. Tego dowiecie się czytając najnowszą powieść niemieckiej pisarki.
Swoją drogą nie wiem czy nie zdradziłam Wam zbyt dużo szczegółów, jeśli tak to przepraszam. Niemniej jednak takie książki pobudzają moją wyobraźnię. Uwielbiam ten gatunek literacki właśnie za tajemniczość, możliwość wysuwania własnych przypuszczeń, gdzie towarzyszymy śledczym na każdym kroku. Coś fantastycznego. Elisabeth Herrmann wie, jak wciągnąć czytelnika w stworzony przez siebie świat. Kiedy się już do niego wejdzie, nie sposób się z niego wydostać, dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony i poznamy wszystkie niewiadome. 


Nie wiem, jak innym czytelnikom "Śnieżnego wędrowca", ale wydaje mi się, że tutaj główne skrzypce gra nadkomisarz Gehring, owszem posterunkowa Beara podsuwa mu trop, niemniej jednak to on tu dowodzi.
Co do zakończenia, niektórych rozczaruje, innych może wprawi w osłupienie, a jak było ze mną? Czułam, że ta zabawa w kotka i myszkę, jaką zaproponowała Autorka, była czymś innym. Często szukamy drugiego dna, czegoś bardziej mrocznego, wręcz makabrycznego, niż jest na prawdę. I taki nagły zwrot może być czymś zaskakującym, czymś co stawia taką książkę ponad innymi. Jednak w zakończeniu, które bez wątpienia należy do posterunkowej, coś mnie rozczarowało, a co, to już sami musicie sprawdzić.

Podsumowując. Książka wciąga, świetnie się ją czyta, nie ma zbędnych opisów, wszystko jest doskonale przemyślane i skonstruowane. Miłośnikom thrillerów z pewnością przypadnie do gustu, choć sądzę, że nie tylko im. Według mnie "Śnieżny wędrowiec" nie jest już taki mroczny jak "Wioska morderców". To są odrębne historie, w których położony jest nacisk na coś zupełnie innego. Tutaj główne skrzypce gra tajemnica i intryga. 


Gorąco polecam i tradycyjnie zachęcam do komentowania.

4 komentarze:

  1. Słyszałam już kiedyś o tej książce i jestem jej bardzo ciekawa, więc na pewno ją przeczytam :)
    Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię takie klimaty. Zbieram liste kryminałów do przeczytania w zimowe miesiące i ta ksiązka pewnie też znajdzie się na liście.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem (czyt. napiszę) krótko: KOCHAM tą autorkę! Jej "Wioska morderców" skradła moje serce, a "Śnieżny wędrowiec" zaspokoił mój niedosyt cudownym stylem pisania Elisabeth. Teraz tylko czekać na kolejną jej powieść... :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Drogi Czytelniku.
Dziękuję, że tutaj jesteś, pozostaw po sobie jakiś ślad. Każdy komentarz to dla mnie wielka radość i satysfakcja, dlatego nie pozostanie on nie zauważony :) Jeśli w jakiś sposób poczułeś się zainteresowany tym, co piszę, zachęcam również do zaobserwowania bloga.
Miłego zaczytania ;)