"Na pozór zwyczajny, skryty pod maską nieszkodliwego dziwaka, osłonięty przed światem, knułem podstępny plan, który już niedługo miał się ziścić. Czyżby demon zrodził się, kiedy mój umysł spał? Nic bardziej mylnego, mój demon korzystał z rozumu i nim się karmił. Dzięki temu tak dobrze wszystko zaplanowałem. Dzięki temu osiągnę wreszcie to, czego pragnę najbardziej na świecie. A wy będziecie na to patrzeć. I nic, ale to nic na to nie poradzicie...""Ostatnia chowa klucz" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Ałbeny Grabowskiej. Książka zaintrygowała mnie zarówno ciekawą fabułą utrzymaną w dusznym, małomiasteczkowym klimacie z bardzo osobliwymi mieszkańcami, jak i nieszablonowym zakończeniem. Autorka swoją najnowszą książką udowodnia, że polscy pisarze potrafią pisać w taki sposób, aby utrzymać ciekawość czytelnika niemalże do ostatniej strony, budując napięcie do tego stopnia, że nawet na moment nie mamy ochoty rozstać się z lekturą, a poznanie sprawcy jest prawie niemożliwe. Zapraszam na recenzję inną niż zawsze, inną, gdyż pozwala mi na to sama książka.
W podwarszawskim miasteczku mieszka szesnastoletnia Marzena, przykładna uczennica, a jednocześnie członkini pewnego zamkniętego klubu. Justyna, Kaśka i Marzena spotykają się na opuszczonym poddaszu, aby pogadać "o niczym". Justyna to prowodyrka, zarozumiała dziewczyna z bogatego domu, można by rzec snobka. Kaśka to najładniejsza dziewczyna w klasie, niczym cień podążająca za Justyną. Ku zdziwieniu Marzeny, Justyna zaprasza na spotkanie niezbyt popularną Julię. Nowa przechodzi inicjację, która wzbudza wiele sprzeciwu w oczach Marzeny. Niestety chęć bycia w kręgu tych zauważalnych i docenianych oraz brak silnej woli sprawiają, że ów sprzeciw rodzi się tylko w myślach Marzeny. Dziewczyny rozchodzą się do domu nie wiedząc, że nic już nie będzie takie jak przed spotkaniem, a co gorsze Julia zostanie porwana. Czy złe przeczucia Marzeny znajdą swoje potwierdzenie? Czy wydarzenia mające miejsce tego feralnego wieczoru mają jakiś głębszy sens?
"Im bardziej mówiła o NIM, tym bardziej stawał się realny. Wcześniej wydawał nam się jedynie plamą, wielkim złem, duchem fruwającym po naszym mieście. Teraz zaczął przybierać realne kształty."
"Ostatnia chowa klucz" to historia widziana oczami Marzeny. Autorka świetnie zobrazowała nie tylko wydarzenia mające miejsce na strychu, ale również myśli i emocje jakie towarzyszyły Marzenie. Dziewczyna kieruje uwagę czytelnika na pewne zdarzenia, słowa mające miejsce w trakcie powrotu do domu. I powiem Wam szczerze, że wszystko było dla mnie jakąś złowieszczą przestrogą, tudzież wskazówką czy tropem osnutym tajemniczością. Każde słowo analizowałam, rozkładałam na czynniki pierwsze, tylko po to by rozwikłać zagadkę i odgadnąć kto stoi za porwaniem Julii. Niestety nie udało się. Moje podejrzenia co rusz były kierowane na inną osobę. A jest ich całkiem sporo i każda jest specyficzna, niezwykle osobliwa, kryjąca swoje tajemnice, swoją historię. Marzena nadaje im przydomki trafnie opisujące daną postać: poznamy rodzinę Adamsów, Liczbaka, Świętszego Pawła, Mimozę czy Nosicieli. Za każdymi drzwiami kryją się historie, które dodają powieści napięcia i dramatyzmu.
Sprawą zaginięcia Julii zajmuje się policja, jednak śledztwo do niczego nie prowadzi, bowiem dziewczyny skrzętnie ukrywają, że to one widziały zaginioną jako ostatnie. Dodatkowo rozmowy Marzeny z sąsiadami, którzy ewidentnie coś ukrywają powoduje, że ta bystra nastolatka zaczyna sama doszukiwać, dopytywać, aby w końcu dociec prawdy i schwytać sprawcę. Tymczasem Julia się odnajduje, ale kompletnie nic nie pamięta. Ginie kolejna nastolatka, a morderca nadal chodzi po ulicach.
"Czy to przypadek, że zaginęły dwie dziewczyny z mojej klasy? Przecież nic ich nie łączyło oprócz... Tak, to musiało być właśnie to - cztery uczestniczki tamtego wieczoru. Dziwna inicjacja... Cena, którą musiałyśmy zapłacić."
Już sama część prowadzona przez Marzenę powoduje, że książka pochłania czytelnika bez reszty, dając mu w zamian klimat pełen grozy. Jednak autorka poszła o krok, a właściwie dwa kroki dalej. Każdy rozdział rozpoczyna się krótką informacją pochodzącą do samego sprawcy. Jego perspektywa, uzasadnienie swoich czynów, wspomnienia z przeszłości nawet w najmniejszym stopniu nie pomagają odgadnąć kim on jest. Wiemy tylko tyle, że mamy do czynienia z mężczyzną, który wiedzie normalne życie, aż do momentu, gdy w jego umyśle rodzi się demon. Natomiast rozdziały kończą się myślami pewnej tajemniczej kobiety. Kobiety, która doskonale zna sprawcę, wie co planuje, a co więcej kontaktuje się z nim. Wszystko to sprawia, że lektura staje się jeszcze ciekawsza.
Jako, że głównymi bohaterkami są licealistki, Ałbena Grabowska oddał ich szkolnemu życiu swoją część powieści. Wszystko zostaje przedstawione nader realistycznie, gnębienie przez nauczyciela słabszej uczennicy, przyjaźnie między uczniami, te bardziej szczere i mniej, pierwsze zauroczenia, a nawet relacje między młodzieżą a rodzicami, którzy nierzadko nie znają swoich dzieci, nie wiedzą co siedzi w ich głowach i z czym muszą się niejednokrotnie zmagać.
"Według mnie ludzie się nie zmieniają. Rodzą się z pewnymi predyspozycjami i hodują je w sobie niczym rzadkie kwiaty lub pozwalają rosnąć jak chwastom. Im lepsze cechy dostaliśmy przy urodzeniu, tym trudniej je pielęgnować. Im gorsze, tym bardziej się plenią, wypuszczają coraz więcej pędów i rozrastają się w gęsty żywopłot. Ja należałem do tego drugiego gatunku."
Wcześniej napisałam, że praktycznie do samego końca nie możemy poznać kto jest mordercą. Pozostajemy w sferze przypuszczeń i własnych domniemań. Napisałam także, że będzie to recenzja inna niż zwykle. Dlaczego? Już wyjaśniam. Na końcu książki znajduje się "koperta", którą należy rozciąć dopiero po przeczytaniu ostatniej strony, a jest rozwiązaniem głównej zagadki. To czytelnik może sam zdecydować czy pozna historię do końca, czy nie. Autorka daje nam wybór. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogłabym nie poznać tych ostatnich słów, tego zakończenia. Tyle, że jeszcze go nie znam. Mam swoje przypuszczenie, ale to dla mnie za mało, potrzebuję potwierdzenia, wydrukowanych słów. Więc biorę nożyczki w dłoń. Co mnie czeka?
...kilka minut później...
Hm. Tak bardzo chciałam napisać WOW! Niestety nie do końca mogę. Choć moje przypuszczenia się potwierdziły, choć autorka całkiem dobrze zakończyła tę powieść, choć pojawiły się pewne nowe informacje, to jednak czegoś ewidentnie zabrakło. Czegoś, co wbije mnie w fotel, co pozostawi mnie w zawieszeniu i niedowierzaniu zarazem. Ciężko mi to wyjaśnić, ale po tak dobrej, wręcz rewelacyjnej reszcie te dwie ostatnie strony, na które musiałam czekać, odrobinę mnie rozczarowały.
Moja ocena: 8/10
Czytaliście?
A może dopiero macie zamiar?
Mam w planach tę książkę. Obawiam się trochę tych dwóch ostatnich stron, które trochę Cię rozczarowały, ale fabuła na tyle mnie zainteresowała, że chętnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńMnie takie zakończenie nie do końca usatysfakcjonowało, ale innym może się podobać, bo złe na pewno nie jest. Musisz przekonać się o tym sama. Pozdrawiam
UsuńMnie ta książka trochę rozczarowała, chyba przede wszystkim ze względu na ten licealny klimat, pierwsze miłości, uczuciowe przejścia itd, dla mnie nie. I to zakończenie w formie listu. Pomysł może i ciekawy, jednak nie dla kogoś, kto wraca do do domu autobusem, przed nim daleka droga, czyta szybko, by się dowiedzieć, co i jak, a tu strony zaklejone. Jak się domyślasz nie miałam przy sobie nic ostrego, co naprawdę mnie rozzłościło :)
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie chciałabym znaleźć się na Twoim miejscu ;) Mnie z kolei to zakończenie rozczarowało. Tyle zachodu, wyczekiwania i spekulacji, a tu coś takiego, to trochę za moło jak dla mnie.
UsuńKsiążka już od dłuższego czasu leży na mojej półce, a ja jakoś nie mogę się za nią zabrać. Chyba czas to nadrobić.:)
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnej lektury, kiedy ten czas już nadejdzie :)
UsuńChyba jak większość z książkoholików, ja też mam ten problem z książkami, które czekają i czekają i niestety obawiam się, że to takie błędne koło, bo książek zdecydowanie przybywa, a czasu na ich czytanie niestety nie. Pozdrawiam.
Szkoda, że jest w tej książce coś co Cię rozczarowało, ale mimo to recenzja jka dla mnie zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
The Bookish Dance
Książka jest jak najbardziej na tak, z tym, że te dwie ostatnie strony w porównaniu z tym co autorka stworzyła wcześniej, wypadają dość słabo (oczywiście według mnie). Może to dlatego, że dobrze przewidziałam kto jest kim? Nie wiem.
UsuńSłyszałam wiele dobrego o tej autorce, głównie w kontekście jej sag ale taka pojedyncza książka mogłaby być dobrym wprowadzeniem ;)
OdpowiedzUsuńOj tak. Ja ostatnio mam przesyt takich wielotomowych historii (chyba, że mam już wszystkie skompletowane i nie muszę czekać na wydanie kolejnej części po kilka tygodni, a czasem miesięcy). A "Ostatnia chowa klucz" jest z całą pewnością warta przeczytania.
UsuńNie będę ukrywać, że mam słabość do ładnych zdjęć i one przyciągają mnie na blog. Podoba mi się Twoja aranżacja (chyba mogę tak to nazwać?)w jakiej znalazła się książka.
OdpowiedzUsuńJestem zaintrygowana. A ta koperta na koniec... petarda!Myślę, że mogę rozpocząć przygodę z twórczością tej autorki właśnie od powieści "Ostatnia chowa klucz".
Dziękuję za miłe słowa. Uwielbiam robić zdjęcia, to taka moja druga pasja (nowo odkryta dzięki prowadzeniu bloga) :) A co do książki to szczerze polecam. Pozdrawiam.
UsuńJestem zdecydowanie na tak, przekonałaś mnie swoją recenzją. Chciałabym w sumie już ją przeczytać, ale zapewne trochę czasu upłynie jak się z nią zmierzę. ;/
OdpowiedzUsuńHej, czy ktoś może mi napisać co było na dodatkowej stronie? W ebooku nie można nic rozciąć :)
OdpowiedzUsuńmmis1982@interia,pl