sobota, 12 stycznia 2019

"Czarownice nie płoną" Jenny Blackhurst

Jenny Blackhurst to brytyjska pisarka, która dorastając godzinami czytała i rozmawiała o kryminałach, tak więc było tylko kwestią czasu, kiedy sama zacznie pisać. Pierwsza książka autorki okazała się bardzo dobrym debiutem literackim, trzymającym w napięciu do ostatnich rozdziałów (recenzja). Jak to mówią "apetyt rośnie w miarę jedzenia", także z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, aż będzie mi dane zasiąść do kolejnej powieści autorki. Dzięki małej pomocy Świętego Mikołaja :) stało się to szybciej niż przypuszczałam. Książka przeczytana, pozostaje tylko odpowiedzieć na pytanie, czy jest tak dobra jak o niej mówią, a co za tym idzie, czy "Czarownice nie płoną" przypieczętowały kunszt Jenny Blackhurst?
Przecież nie można się bać jedenastoletniej dziewczynki…
Nawet jeśli cię przed nią ostrzegają i radzą, żebyś się jej nie narażała. 
Bo jeśli ją rozzłościsz, może ci się przytrafić nieszczęście.
Imogen Reid, psycholożka rozpoczynająca nowe życie w rodzinnym mieście, z którego kiedyś uciekła, nie chce wierzyć w ludzkie gadanie. Ellie Atkinson, uratowana z pożaru, w którym zginęli wszyscy jej bliscy, potrzebuje pomocy, a nie piętnowania. I Imogen zrobi wszystko, żeby jej tę pomoc zapewnić. To nie z Ellie jest coś nie tak, lecz z jej otoczeniem – z miastem, ze szkołą, z rodziną zastępczą dziewczynki…
Tak w każdym razie uważa Imogen. 
I robi wszystko, by pomóc Ellie uporać się z traumą. 
Więcej, niż nakazują standardy zawodowe. 
Więcej, niż nakazywałby rozsądek. 
Więcej, niż…
Ponoć psychologią trudnią się ci, którzy sami mają jakieś zaburzenia, tudzież nierozwiązane sprawy z dzieciństwa. Patrząc na postawę Imogen Reid można takie sformułowanie uznać za prawdziwe. Swej pracy oddaje więcej niż tylko czas i energię, oddaje jej całe swoje serce. Za wszelką cenę pragnie pomóc dzieciom, które tej pomocy potrzebują. Tylko czy za jej dobrymi intencjami, nie kryje się coś więcej. Po wielu latach wraca w rodzinne progi, gdzie przeszłość już na nią czaka. Wątek tajemniczej przeszłości Imogen, jak i sama kobieta dały mi wiele do myślenia. Często podkreślam, że przeszłość determinuje naszą przyszłość, ale czy to oznacza, że z góry jesteśmy na coś skazani, że wręcz musimy popaść w błędne koło przeszłości i popełniać te same błędy, co nasi rodzice? Pod tym względem pani psycholog delikatnie rzecz ujmując działała mi na nerwy. Owszem rozumiałam jej trudne dzieciństwo, nawet podzielałam jej obawy, ale jej tok myślenia wielokrotnie mnie irytował, a przez to w pewnym momencie zamiast współczuć jej, współczułam jej mężowi. 
"Kiedy dorastałaś pozbawiona miłości, to uczucie cię wypełnia, nie masz go na kogo przelać, ale ono jest, czeka, aż je komuś ofiarujesz."
Dla większości z nas dzieciństwo kojarzy się z beztroską i niezachwianym poczuciem bezpieczeństwa. Jedenastoletniej Ellie w brutalny sposób te atrybuty zostały odebrane. Co więcej została rzucona w otchłań bezduszności i paranoidalnych oskarżeń, intryg i manipulacji. Moje odczucia związane z Ellie przez całą powieść oscylowały wokół współczucia, troski i chęci uwolnienia jej z tej okropnej społeczności. Wielokrotnie szykanowana, uznawana za dziecko o złych, nadnaturalnych mocach, czy wręcz za czarownicę, Ellie wie, że tragiczny finał jest blisko. Tylko czy znajdzie się ktoś, kto zdąży uchronić innych i nią samą przed tym co w niej kipi i pragnie wydostać się na zewnątrz?
"Nie możesz ciągle ratować świata. Czasem trzeba poprzestać na uratowaniu siebie."
"Czarownice nie płoną" to thriller psychologiczny z elementami grozy, ale nie tylko. Między wierszami Jenny Blackhurst pragnie zwrócić uwagę na wiele zagadnień mających miejsce w rzeczywistości wielu dorosłych i dzieci. Jednak największe brawa należą się autorce za stworzenie dusznej małomiasteczkowej społeczności, w której dzieje się akcja. Klimat momentami jest tak gęsty i mroczny, że można by go dosłownie kroić nożem. A poprowadzenie wątku Ellie aż się prosi o przeniesienie na szklany ekran. 

Tak jak to miało miejsce w poprzedniej książce autorki, także i tutaj spotkamy się z krótkimi rozdziałami poprowadzonymi z różnych perspektyw. Przeważnie będą to rozdziały widziane oczami głównych bohaterów, czyli Ellie i Imogen. Dzięki temu łatwiej czytelnikowi wczuć się w fabułę, zobaczyć ją z różnych stron i wyrobić swoje własne zdanie o wydarzeniach, ale i samych postaciach. I tutaj muszę przyznać, że postacie drugoplanowe wcale nie są potraktowane po macoszemu, wnoszą wiele do akcji, zwłaszcza nauczycielka i pewna koleżanka Ellie. 
Zakończenie choć samo w sobie jest genialne, to jednak okazało się (przynajmniej dla mnie) totalnym zaskoczeniem, a to zdecydowanie działa na plus. 

Jeśli jeszcze nie przeczytaliście to szczerze polecam jak najszybciej zaopatrzyć się w książkę i na własnej skórze przekonać się, czy jedenastoletnia dziewczynka jest tak niebezpieczna jak o niej mówią.

Tytuł: Czarownice nie płoną
Autor: Jenny Blackhurst
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Data wydania: 3 października 2018
Ilość stron: 416
Kategoria: thriller, sensacja, kryminał
Wydawnictwo:

2 komentarze:

  1. Czytam same pozytywne opinie na temat tej książki i z pewnością będę musiała ją nadrobić :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Drogi Czytelniku.
Dziękuję, że tutaj jesteś, pozostaw po sobie jakiś ślad. Każdy komentarz to dla mnie wielka radość i satysfakcja, dlatego nie pozostanie on nie zauważony :) Jeśli w jakiś sposób poczułeś się zainteresowany tym, co piszę, zachęcam również do zaobserwowania bloga.
Miłego zaczytania ;)