wtorek, 27 listopada 2018

"Ciemna strona" Tarryn Fisher

"Patrzenie w głąb siebie i oglądanie wszystkich elementów kierującego tobą mechanizmu sprawia ból. Człowiek zawsze jest dużo brzydszy, niż sądzi, i bardziej samolubny, niż kiedykolwiek chciałby przyznać. Dlatego ignorujesz to, co masz w środku. Myślisz, że jeśli nie będziesz o tym myśleć, to tak, jakby to nie istniało. Aż pewnego dnia pojawia się ktoś, kto po prostu cię otwiera. Widzi wszystkie twoje mroczne zakamarki. Nie krytykuje się jednak, lecz mówi, że to nic złego mieć w sobie takie miejsca."
Po książki Tarryn Fisher mogę sięgać w ciemno. Wiem, że autorka dostarczy mi wielu emocji, często stojących ze sobą w opozycji. Wiem, że podczas lektury otrzymam coś oryginalnego i niekonwencjonalnego, coś, czego trudno szukać u innych, bo Tarryn Fisher jest jedna. Ma niezwykle nieszablonowe spojrzenie na świat,  na nasze człowieczeństwo, a "Ciemna strona" nie odbiega pod tym względem od swoich poprzedniczek.

Senna Richards jest pisarką. W dniu swoich trzydziestych trzecich urodzin zostaje porwana i uwięziona w domu, który otacza nicość. Z przerażeniem odkrywa, że nie jest sama, bowiem porwana jest jeszcze jedna osoba, mężczyzna z jej przeszłości. Obydwoje szybko przekonują się, że porywacz wie o nich i ich relacji bardzo dużo, nawet więcej niż oni sami, a przez to prowadzi z nimi wyrafinowaną grę, której zasady zna tylko on. Jak skończy się ta nierówna walka? Czy uda im się uwolnić zanim będzie za późno?
"Byłam samo spełniającą się przepowiednią, niszczyłam, aby nie zostać zniszczoną. Pisałam o takich kobietach, nie zdając sobie sprawy, że jestem jedną z nich." 
"Ciemna strona" to jak dla mnie najlepsza z powieści Tarryn Fisher, które do tej pory miałam okazję przeczytać. Jestem zachwycona, nie tylko tym co autorka opowiada czytelnikowi, ale przede wszystkim jak to robi. W tej powieści niczego i nikogo nie możemy być pewni, no może poza jednym. Pobudka w nieznajomym, aczkolwiek dość spersonalizowanym domu, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, a to co ukryte pod wodą stanowi mroczną i przerażającą przeszłość głównej bohaterki. To w niej kryje się klucz do prawdy szeroko rozumianej. 
"Gdyby Bóg postanowił, że ludziom nigdy nie będzie przydarzać się nic złego, musiałby odebrać im wolną wolę. Stałby się tyranem, a my jego marionetkami."
Autorka skora jest do nieszablonowych rozwiązań, więc w przypadku niniejszej powieści trudno oczekiwać czegoś innego. Od samego początku zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, która przeraża i dusi. Dom położony gdzieś na śnieżnym odludziu otoczony wysokim murem pod napięciem, a w nim zapas jedzenia na dobrych kilka miesięcy, opału i niezbędnych do przeżycia przedmiotów, i dwoje ludzi wyrwanych wbrew woli z własnej codzienności, własnej egzystencji. Taki obraz sam w sobie, już powoduje lęk i niepokój, współczucie i chęć zmiany zaistniałej sytuacji. Szybko okazuje się jednak, że porywacz, nazywany przez bohaterów właścicielem zoo, prowadzi z nimi nierówną grę, a stawką jest nie tylko ich zdrowie, ale i życie. Zagłębiając się dalej w lekturę stopniowo otrzymujemy pierwsze wskazówki, dotyczące przeszłości tej dalszej i nieco bliższej. Dzięki nim znaczenia nabierają niektóre przedmioty w domu, a także blizny, czy tatuaże naznaczające naszych bohaterów. Z rozdziału na rozdział dowiadujemy się czegoś nowego i na wierzch wychodzi to, co ukrywane było przez lata, by ostatecznie zyskać logiczną i spójną całość, która do lekkich i przyjemnych nie należy. Przeszłość Senny jest tak samo skomplikowana jak ona sama i sięga do czasów jej dzieciństwa. Z biegiem lat było tylko gorzej i nie mam tu na myśli prozaicznych problemów czy dylematów, ale tragedie, które potrafią diametralnie zmienić człowieka, zmienić jego życie w egzystencjalne bagno, a jego w skorupę wyzbytą z ludzkich odruchów. Taka właśnie jest główna bohaterka i takie jest jej życie, a jak się okazuje to jeszcze nie koniec. Czy zatem dziwiła mnie jej postawa? Nie. Z niepokojem i współczuciem obserwowałam jej autodestrukcyjne działania, było mi jej żal, ale też pragnęłam, aby w końcu zadziało się w jej życiu coś pozytywnego. I na swój pokręcony sposób tak się właśnie stało. Tylko czy nie za późno? Tarryn Fisher obnażyła swoją bohaterkę, ukazując czytelnikowi jej ciemną stronę. Choć zewnętrznie twarda, nie zadająca pytań, unikająca zaangażowania pisarka wewnątrz jest małą, porzuconą dziewczynką. Otoczyła się murami, nałożyła kujące warstwy, które choć w założeniu mają odpychać innych, ranią przede wszystkim ją samą.
"Kiedy znajdujesz się w zamknięciu, musisz robić coś z czasem, bo całe twoje ciało ogarnia nieprzyjemne mrowienie, tak samo jak podczas wielogodzinnego siedzenia w jednej pozycji. Różnica polega na tym, że kiedy czujesz to mrowienie w mózgu, to znaczy, że znajdujesz się na najlepszej drodze do wariatkowa."
Tarryn Fisher zawsze wiele uwagi poświęca ludzkiej psychice i mechanizmom jej działania, ale "Ciemna strona" między wierszami kryje coś więcej.  To opowieść o wielkiej, bezinteresownej miłości, takiej, która nie boi się niczego. Ale zamiast kwiatków, czekoladek i słodyczy mamy walkę z głodem, zimnem i samym sobą. Zatem jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą książką, a lubicie wciągające i pełne napięcia thrillery psychologiczne, to koniecznie musicie ją przeczytać.

Tytuł: Ciemna strona
Autor: Tarryn Fisher
Data premiery: 8 listopada 2017
Ilość stron: 320
Kategoria: thriller, sensacja, kryminał
Wydawnictwo:



6 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Drogi Czytelniku.
Dziękuję, że tutaj jesteś, pozostaw po sobie jakiś ślad. Każdy komentarz to dla mnie wielka radość i satysfakcja, dlatego nie pozostanie on nie zauważony :) Jeśli w jakiś sposób poczułeś się zainteresowany tym, co piszę, zachęcam również do zaobserwowania bloga.
Miłego zaczytania ;)