"Dawno temu znałam kogoś, kto wierzył, że każdy ma swojego anioła i ten anioł dba o to, żeby w odpowiednim czasie na drodze człowieka, którym się opiekuje, stawali właściwi ludzie. Tacy ziemscy, nieświadomi niczego anielscy wysłannicy."Książkę Magdaleny Kordel kupiłam już w styczniu. Prawie rok przeleżała na półce czekając na przedświąteczny rozgardiasz. Teraz, kiedy już jestem po lekturze wiem, że to pozycja obowiązkowa, czysta esencja Świąt Bożego Narodzenia.
Michalina to młodziutka kobieta, samotna, zagubiona, bez dachu nad głową, za to z wielkim tobołem doświadczeń, tych dobrych oraz tych złych. W wietrzny listopadowy dzień ktoś otwiera przed nią drzwi, aby poczęstować herbatą z cynamonem, pozwolić się ogrzać i otulić ciepłą rozmową. Spotkanie z kwiaciarką Gabrysią, jej opowieść o rodzinnej szopce, która przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, a ma w sobie znamiona cudu, powoduje, że Michalina idzie do kościoła, aby prosić Boga o anioła, takiego anioła do wynajęcia.
Tymczasem poznajemy pewną zgorzkniałą staruszkę, która ma już dosyć czekania i życia w zawieszeniu. Nela stawia Bogu ultimatum. Jest jeszcze on - Konstanty, przystojny, ale równie tajemniczy mężczyzna.
Los, przeznaczenie, a może raczej boska odpowiedź na prośby i żądania sprawia, że losy Michaliny, Neli i Konstantego się krzyżują. Co z tego spotkania wyniknie?
Zakochałam się w tej historii. Ta książka jest po prostu magiczna, idealna pod każdym względem, obok której nie da się przejść obojętnie. Takie powieści powinno się czytać, przeżywać i celebrować przed każdymi Świętami Bożego Narodzenia. "Anioł do wynajęcia" nie tylko oczaruje nas pięknym klimatem, ale przede wszystkim przypomni czym jest tradycja i co tak naprawdę powinno być w tym okresie najważniejsze. Dodajmy do tego nietuzinkowych bohaterów, odrobinę mistycyzmu, wspaniały, prosty, trafiający prosto w serce język, a otrzymamy coś niebywałego.
"(...) przed tymi, którym nikt nie chciał otworzyć drzwi, teraz wszyscy otwierają i domy i serca. I pozwalają, by maleńka miłość przerodziła się w wielką, pełną zrozumienia... To wprawdzie jedyna taka noc w całym roku, ale jednocześnie ona właśnie ma sprawić, że przez cały rok będziemy lepszymi ludźmi. I będziemy czekać na kolejny mroźny, grudniowy wieczór, aby coraz odważniej i szerzej otwierać drzwi naszych domów."Klimat jaki stworzyła autorka przepełniony jest nadzieją, wiarą i miłością. Nadzieją na to, że nic jeszcze nie jest przesądzone, wiarą w to, że gdzieś jest ktoś kto nad nami czuwa i miłością międzyludzką, objawiającą się w prostych gestach, drobnych zachowaniach. Bo jak pięknie ujęła to Pani Magda "(...) nie trzeba zbawiać całego świata, wystarczy zatroszczyć się o konkretnego człowieka...". To piękne i jakże prawdziwe słowa, które zwłaszcza w tej przedświątecznej gorączce, ale nie tylko, ogólnie w codziennej gonitwie, powinniśmy sobie przypominać.
Moment zatrzymajmy się przy bohaterach, których po prostu nie da się nie polubić. Są wyraziści, a przede wszystkim niebywale dowcipni. Nie raz dzięki ich rozmowom śmiałam się w głos. Prym w tej trójce wiedzie niezrównana staruszka Petronela, która uważa, że z racji swojego wieku może sobie pozwolić na sarkazm i zrzędliwość. Tej kobiecie nie można odmówić uroku, i choć wiem, że ja z nią nie wytrzymałabym nawet jednego dnia, to pokochałam jej cięty języczek. Nela często nie przebiera w słowach, to jednak przemawia przez nią życiowa mądrość i niebywała spostrzegawczość. Autorka również miło zaskoczyła mnie osobą Michaliny, która z całą pewnością nie jest naiwną, pozbawioną rozumu i niedojrzałą kobietą. Pomimo swojego młodego wieku, wie, że życie potrafi dać człowiekowi mocno w kość, że najlepiej liczyć tylko i wyłącznie na siebie, a przy tym samym pełna jest zrozumienia i pokory dla innych i dla wydarzeń z jej życia.
"Dobre rzeczy mają to do siebie, że zawsze przychodzą znienacka (...). Na przykład miłość i szczęście. Nijak się ich nie spodziewasz, przymykasz oczy i proszę, już są. Cały szkopuł w tym, żeby ich nie przegapić (...).""Anioł do wynajęcia" to książka, którą czyta się w ekspresowym tempie. Czasem dowcipna, czasem wzruszająca, a czasem zmuszająca do refleksji. Okraszona wspomnieniami z dawnych lat, wypełniona zapachem piernika i oczekiwaniem na cud Bożego Narodzenia.
Być może znajdzie się ktoś, komu ta książka wyda się za bardzo przesłodzona, nierealna, ale dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Nawet ośmielę się stwierdzić, że to co dla innych będzie wadą dla mnie jest ogromną zaletą. Ja z całego serca polecam Wam tę książkę, zakochajcie się w tej historii tak samo jak ja.
"Na ziemię przyszła miłość w ludzkiej postaci i to my mamy nieść ją dalej. A Boże Narodzenie ma nam o tym przypominać. Że być stuprocentowym człowiekiem, to znaczy kochać, trwać i dawać od siebie tyle, ile tylko jest się w stanie. I wtedy nasz świat będzie lepszy. Maleńka miłość staje się naszą ogromną siłą."Moja ocena: 10/10
Czytałam i jakoś nie do końca mi się podobała ta książka. Była dobra, ale nie rewelacyjna.:)
OdpowiedzUsuńSzanuję, bo wiadomo, że nie każdemu podoba się to samo i na tym to polega. Pozdrawiam.
UsuńNie znam jeszcze twórczości tej autorki, dlatego chętnie przeczytam tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńTo też jest moja pierwsza książka autorki jaką przeczytałam i czuję się mega zachęcona by przeczytać wiecej. Pozdrawiam ;)
UsuńNie czytałam, ale chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach
Super :)
UsuńW czasie świątecznym uwielbiam tak magiczne historie :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja :)
OdpowiedzUsuńNie znam pióra Pani Kordel i jak narazie nie poznam, ale kiedyś... kto wie
OdpowiedzUsuńA ja wciąż nie przeczytałam nic Pani Kordel mimo, że obiecałam to sobie w styczniu! Muszę to koniecznie zmienić!
OdpowiedzUsuń