czwartek, 22 sierpnia 2019

"Pieśń syreny" Alexandra Christo

"Czy to nie osobliwe, że zamiast zabrać mu serce, mam nadzieję, że on zabierze moje?"
"Pieśń syreny" to jedna z nielicznych książkowych premier sierpnia, na którą zwróciłam uwagę. Według zapewnień Wydawcy jest to mocna mieszanka disneyowskiej historii i morskiego thrillera, która wciąga w niebezpieczne głębiny od pierwszych stron. Czy tak faktycznie jest? Czy mroczna wersja "Małej Syrenki" spodobała mi się do tego stopnia, żebym mogła z czystym sumieniem Wam ją polecić? Między innymi o tym w dzisiejszym poście.

Księżniczka Lira to najskuteczniejsza morska morderczyni. Serca siedemnastu lądowych książąt to trofea, dzięki którym zdobyła respekt w głębinach. Jednak kiedy niefortunnie zabija jedną z syren, jej matka nie ma dla niej litości. Królowa Mórz zmienia ją w istotę, którą gardzi najbardziej na świecie – człowieka. Lira ma teraz tylko jeden cel – odzyskać dawną, syrenią postać. Żeby to osiągnąć musi dostarczyć królowej serca księcia Eliana.

Dziedzic lądowego królestwa, Książę Elian, to najskuteczniejszy i bezwzględny pogromca syren.
Kiedy na środku oceanu ratuje tonącą kobietę, nie ma pojęcia, że właśnie pomógł komuś, na kogo poluje. Skuszony obietnicą pomocy w wyplenieniu syreniego rodu, dobija niebezpiecznego targu z nieznajomą. Czy jednak powinien jej ufać? Który z dwóch największych zabójców wygra tę ryzykowną grę?

Mocna mieszanka disneyowskiej historii i morskiego thrillera, która wciąga w niebezpieczne głębiny od pierwszych stron!


„Co roku zabieram jedno serce. Zagrzebałam siedemnaście w piasku, na dnie mojej sypialni. Czasami rozgarniam kamyki, żeby sprawdzić czy nadal tam są. Głęboko ukryte, krwawiące. Liczę je, aby mieć pewność, że nocą nie skradziono żadnego. To zrozumiały lęk. Serca oznaczają władzę, a istoty mojego rodzaju pragną jej bardziej od oceanu”.


Retelling to opowiedzenie na nowo znanej historii np. baśni lub legendy, najczęściej w gatunku fantasy. I właśnie taką powieścią jest "Pieśń syreny", nową bardziej mroczną i brutalną wersją znanej i lubianej "Małej Syrenki". Jako, że z takim typowym retellingiem nie miałam jeszcze styczności, toteż do recenzowanej powieści pochodziłam bez większych oczekiwań, no może poza odpowiednią dawką przyjemności. Ostatecznie historia stworzona przez Alexandrę Christo okazała się niezwykle urokliwa, pomimo swojej brutalności, momentami pouczająca, czy nawet delikatnie romantyczna. Jednak przede wszystkim autorce udało się utrzymać ten baśniowy, wręcz magiczny klimat, nie kopiując pierwowzoru, ani w żaden sposób go nie przerysowując.
"Zabijanie to zło konieczne, aby zapewnić światu bezpieczeństwo. Choć nie jest honorowe, ma sens. Gdybym zaczął to lubić, stałbym się taki jak istoty, przed którymi staram się chronić świat."
Autorka zaprezentowała nam nowe oblicze morskich stworzeń. Syreny nie są już tylko i wyłącznie piękne i naiwne, są też mordercze i odrażające. Lira jako nowa wersja Arielki jest znana jako Postrach Książąt, kusi ich pięknym głosem, omamia, aby potem wyrwać im serce i ofiarować swojej matce, a jednocześnie Królowej Mórz. Powód dlaczego to robi jest prastary jak świat i pozwala szerzej spojrzeć na główną bohaterkę, która bez wątpienia podbiła moje serce. Jej historia urzeka, ale też sprawia ból, napawa czytelnika nadzieją, pomimo, iż pełna jest dramatyzmu. Lira jest cyniczna i pewna siebie, a jednocześnie delikatna i zdolna do wielkich poświęceń. Bez wątpienia to najlepiej wykreowana postać niniejszej książki. Nie da się ukryć, że przy tak charakternej syrenie, książę Elian wypada trochę słabiej. Choć jego życiowa opowieść jest równie ciekawa i on sam również jest postacią dużo bardziej złożoną niż mogłoby się wydawać, to jednak pozostaje w cieniu głównej bohaterki. Ważne jest też to, że na spore uznanie zasługują też postacie drugoplanowe, które nie są tylko sztucznym wypełniaczem. Mają swoje rolę i odpowiednio do nich dobrane charaktery i osobowości, wzbudzają emocje i zapadają w pamięć niemniej niż główni bohaterowie. Natomiast co się tyczy czarnego bohatera, jest on najczarniejszy z możliwych. Królowa Mórz to bezwzględna, rządna władzy, posłuchu i zemsty. Postać, demoniczna i przerażająca do szpiku kości, antagonista idealny.
"W głębi duszy (...) Elian i ja nie jesteśmy wcale tacy różni. Dwa królestwa i obowiązki, z których dźwiganiem oboje mamy problem. On czuje się ograniczony przywiązaniem do jednego kraju i jednego życia. Ja tkwię w pułapce morderczego dziedzictwa matki. Jest też ocean, który przyzywa nas do siebie. Jest również pieśń wolności i tęsknoty."
Świat wykreowany przez autorkę jest nie tylko ciekawy, ale przede wszystkim magiczny i hipnotyzujący. Przedstawiony niezwykle plastycznie, z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, stanowi idealne tło dla idealnej opowieści. Przemierzając morza i oceany będziecie czuć delikatną bryzę i sól na ustach, jednocześnie z trwogą wpatrując morskich stworzeń. Podwodny świat władany przez mordercze syreny zachwyca i przeraża, czytelnik dosłownie czuje obecność morskich stworzeń, słyszy hipnotyzujący śpiew. Wkraczając do krainy Pagos pokrytej wiecznym lodem poznacie ludzi tak białych jak otaczający ich śnieg. Gdziekolwiek się nie znajdziecie zostaniecie zaatakowani opisami niezwykle sugestywnymi, pełnymi kolorów i nietuzinkowych postaci.

"Rycerskość, z której kiedyś drwiłam, dwukrotnie ocaliła mi życie. Czy właśnie na tym polega bycie ludzkim? Na ratowaniu drugiego w opałach i narażaniu się dla niego? Zawsze gdy broniłam Kahlii, Królowa Mórz beształa mnie za okazywanie słabości i karała nas obie, żeby zniszczyć naszą więź. Całe życie rozważałam każde spojrzenie i postępek, aby mieć pewność, że nie ma w nich przywiązania. Matka mówiła, że to czyni mnie gorszą. Że ludzkie uczucia są przekleństwem. Ale to ludzkie emocje Eliana skłoniły go do ocalenia mi życia. Do udzielenia pomocy. Do ufności, że w swoim czasie odwdzięczę mu się tym samym."
Takie powieści czytam z wielką radością, jednocześnie odnajdując w sobie coś z przeszłości, kiedy to jako mała dziewczynka jak zaczarowana czytałam baśnie, czy oglądałam ich ekranizacje. Od teraz "Mała Syrenka" będzie kojarzyła mi się także z wielką odwagą i determinacją w szukaniu własnej tożsamości, własnej drogi i własnego szczęścia. Polecam z całego serducha.


Za egzemplarz recenzencki bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Tytuł: Pieśń syreny
Autor: Alexandre Christo
Tłumaczenie: Zbigniew Kościuk
Data premiery: 14 sierpnia
Ilość stron: 420
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
Wydawnictwo:

Więcej cytatów z "Pieśni syreny" znajdziecie na moim bookstagramie.


8 komentarzy:

  1. Kiedyś miałam w planach przeczytać jedną serię o syrenach. Minęły lata, a ja jej nie przeczytałam, więc może szybciej sięgnę po tą książkę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kiedyś" niestety znam z autopsji 🙄, a tak serio to książkę gorąco polecam!

      Usuń
  2. Świetna recenzja, ale to zupełnie nie mój gatunek. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi świetnie, a poza tym ja biorę w ciemno wszystko co związane jest z syrenkami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. zapiszę na listę do przeczytania jak lista stanie się pusta... :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie taka lista nigdy nie staje się pusta, bo książki do przeczytania mnożą się jak grzyby po deszczu 😆

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Drogi Czytelniku.
Dziękuję, że tutaj jesteś, pozostaw po sobie jakiś ślad. Każdy komentarz to dla mnie wielka radość i satysfakcja, dlatego nie pozostanie on nie zauważony :) Jeśli w jakiś sposób poczułeś się zainteresowany tym, co piszę, zachęcam również do zaobserwowania bloga.
Miłego zaczytania ;)